Okna - wielki finał.
- Agnieszka
- 21 paź 2016
- 1 minut(y) czytania









Dziś rano obudził mnie śpiew skowronków, słońce zajrzało do mojego pokoju... Chciałabym. Pogoda jest straszna, leje jak z cebra, jest zimno, szaro i ponuro. W sam raz na wstawianie okien :) Od rana czekałam na panów montażystów. Po półtorej godziny wreszcie przyjechali ( nie dogadaliśmy się co do godziny - moja strata ). Panowie podobnie jak ja byli prze szczęśliwi z panującej aury, jeden z nich wysiadając z auta stwierdził: "K..... ale pogoda!" A jeszcze wczoraj było dość względnie, przynajmniej tak nie lało. No cóż - zabieramy się do roboty. Pierwsze podejście - podjazd dźwigiem pod dom, może bardziej adekwatnym powiedzeniem było by tu: poślizg dźwigiem pod dom. Panowie montażyści zabrali się do pracy. Nie będę się Wam rozpisywać jak wygląda montaż okien. Zeszło panom do godziny 19:00. Były problemy z oknem narożnym, wszystko musiało grać co do milimetra. Na gorąco wrzucam Wam zdjęcia z budowy:
Comments